Osteopatia i EBM.

Osteopatia i EBM.

Dr Michał Chwastowski, dyplomowany osteopata, nauczyciel w szkole osteopatii, a także wieloletni dyrektor FICO Osteopathy Academy przyjął zaproszenie do rozmowy o fizjoterapii, osteopatii oraz EBM. Pomimo tego, że rozmawialiśmy bardzo długo, temat nie został nawet po części  wyczerpany.

Aby uzupełnić treści przekazane w rozmowie, dr Chwastowski stworzył poniższy wpis. Gorąco zachęcam do czytania!

Na wstępie jeszcze raz pragnę podziękować Joasi Tokarskiej za zaproszenie do dyskusji.

Prywatne wiadomości, komentarze pod postem oraz „chatowe” rozmowy z uczestnikami tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że takie rozmowy są dobrym kierunkiem, w propagowaniu dążenia do prawdy.

Ograniczony czas transmisji pozostawił niedosyt i świadomość o umknięciu wielu zaplanowanych do omówienia problemów i niewyczerpaniu tematu.

Dlatego pozwoliłem sobie napisać ten tekst, który początkowo miał być ustosunkowaniem się do pytań i ukazać tak często nierozumiany zamysł osteopatyczny.

Urósł jednak do epistoły, więc postanowiłem go skrócić do paru punktów, pochodzących z przygotowywanej przeze mnie książki traktującej o miejscu osteopatii we współczesnym świecie medycznym.

Mam nadzieję, że dadzą one chociaż częściowo odpowiedź na najczęściej pojawiające się wątpliwości.

Czym się różnic osteopatia od terapii manualnej?

Terapia manualna, której uczą się fizjoterapeuci ma na celu znalezienie i opracowanie struktur biorących udział w procesie degeneratywnym czy posttraumatycznym. Mówiąc krótko zajmuje się logicznym wytłumaczeniem lezji i znalezieniem mechanizmów mających zlikwidować jej konsekwencje w aparacie ruchowym pacjenta. Pomija ona np. terapie wisceralną czy techniki wpływające na „tuning parasympatyczny”. Wszędzie tam, gdzie te elementy się pojawiają jest to zapożyczenie właśnie z osteopatii.

Osteopatia nie koncentruje się na uszkodzeniu, pomijając oczywiście sytuacje oczywiste jak np. świeże skręcenie stawu skokowego. Będzie ona przydatna zwłaszcza w sytuacjach kompleksowych kompensacji tworzących patologiczne stany. Podsumowując posłużmy się powyższym przykładem.

Jeśli trafi do mnie pacjent ze „skręcona kostką”

będę starał się pracować z nim tak jak każdy terapeuta manualny – będę m.in. opracowywał tkankę w kierunku zmniejszenia się obrzęku, uzdatnienia pracy powięzi, mobilizacji ruchowej – czyli wszystko to co pozwoli na jak najszybszy powrót do prawidłowej funkcji.

Nie będę zastanawiał się czy pacjent ma problem dajmy na to z wątrobą (oczywiście jeśli nie będzie konkretnych przesłanek by się nad tym zastanowić :)).

Jeśli natomiast ten pacjent będzie miał problem z kostką już od roku (wiemy, że czas gojenia się uszkodzenia jest zdecydowanie krótszy) będę zastanawiał się dlaczego naturalny proces gojenia się tkanki nie przebiega prawidłowo.

I tutaj być może będzie konieczne działanie w kierunku zmniejszenia napięcia okołowątrobowej powięzi.

Niekoniecznie może to być problem strukturalny widoczny w USG czy w badaniach krwi, ale problem funkcjonalny wynikający np. ze złej diety, co z kolei doprowadzi do wzmożonej aktywności i zwiększenia objętości tego organu wpływającej na zmniejszenie jego przestrzeni witalnej.

Może to być kwestia napięcia powięzi (w tym przypadku w kontekście błony włóknistej wątroby).

Osteopata zatem będzie szukał problemu w

zachowaniach w życiu codziennym lub zmian
w tkance, które nie pozwalają ciału na naturalne działanie i przeprowadzenie procesów regeneracji i gojenia.

Być może nie zajmie się ową kostką w ogóle. Ani w programie studiów fizjoterapeutycznych, ani na szkoleniach z zakresu terapii manualnej, co do zasady, nie omawia się takich zagadnień.

Nie ulega jednak wątpliwości, że zarówno na uczelniach jak i na kursach ten stan rzeczy zmienia się.

Pojawiają się wykładowcy i instruktorzy, którzy świadomi są konieczności nauczania kompleksowego nie tylko w kontekście układu ruchu, ale i innych układów wcześniej nie leżących w kręgu akademickich zainteresowań fizjoterapeutycznych.

Dążymy zatem do unifikacji podejścia i zacierania się granic między podejściem osteopatów, terapeutów manualnych i fizjoterapeutów.

Dzieje się to nie tylko poprzez powstawanie coraz to nowszych doniesień na temat mechanizmów działania ciała ludzkiego, które dalej pozostaje dla nas zagadką w wielu kwestiach, ale dzięki przekazywaniu wiedzy przez instruktorów biorących udział w szkoleniach prowadzonych przez doświadczonych adeptów osteopatii.


Są oczywiście inne drogi rozumienia jedności działania organizmu takie jak np. FM. Być może są to inne drogi dojścia do tego samego. Mówię tu o różnicach technicznych. Wspólnym mianownikiem jest jednak pobudzanie receptorów dotykiem oraz zrozumienie zależności i wpływów jednych układów na drugie. Początki takiego podejścia zdecydowanie można upatrywać w osteopatii.

Podsumowując, terapeuta manualny uczony jest by zmierzyć się z kostką, z którą ma problem pacjent, a osteopata, by mierzył się z pacjentem, z którym kostka ma problem :).

Powoduje to naturalny podział pacjentów na tych pourazowych i (pozwolę sobie nazwać) – metabolicznych. Dla tych pierwszych będę zachowywał się jak terapeuta maualny, dla tych drugich wykorzystując wiedzę jaką zyskałem na szkoleniach osteopatycznych.

Powstaje zatem kolejny problem. Rzesza terapeutów manualnych powie: „ja działam w takim razie jak osteopata, bo biorę wszystkie powyższe aspekty pod uwagę”. Owszem, taki praktyk działa jak osteopata (jeśli oczywiście przede wszystkim przyświeca jej/jego działaniu wspomniana filozofia podejścia).

Nie jest jednak osteopatą, gdyż to regulują bardzo konkretne wymogi. W Polsce oczywiście panuje wolna amerykanka i osteopatami nazywają się ludzie. którzy ze szkoleniem osteopatycznym nie są związani, lub jeszcze go nie ukończyli i dopiero dążą by uzyskać tytuł dyplomowanego osteopaty.

Podział zatem wynika dalej z kwestii legislacyjnych i różnic programowych w szkoleniach państwowych i prywatnych.

Co z EBM w osteopatii?

Terapia ma być racjonalna. Wszystkim nam zależy mam nadzieję na tym, żeby być efektywnymi i bezpiecznymi. Badania naukowe tłumaczące procesy fizjologiczne i zależności zbliżają nas do formułowania pytań, z których można wyprowadzać przewidywania sprawdzane później empirycznie. Na wiele jednak jeszcze nie mamy odpowiedzi.

Obserwujemy jednak wyraźnie pewną powtarzalność reakcji na konkretne działania. Działamy zatem niestety w rejonie wyraźnych korelacji, a nie tak bardzo pożądanych w nauce kauzacji. Można by zarzucić zatem brak etyki działania i eksperymentowanie na pacjencie.

Biorąc jednak pod uwagę, że nasze działanie ma być przede wszystkim bezpieczne, a więc poparte odpowiednią diagnostyką i eliminacją zagrożeń nie nazwałbym je nieetycznym.

W ten sposób możemy poddać pod wątpliwość dosłownie każdy aspekt nawet medycyny klinicznej.

Operacja może się udać albo nie, przepisanie leku może mieć skutki uboczne albo nie, wykonanie danego ćwiczenia może zaostrzyć stan pacjenta albo nie, wbicie igły może spowodować powstanie uszkodzenia płuca albo nie.

Jak zatem widać każdą procedurę medyczną charakteryzuje tylko prawdopodobieństwo efektywności, bezpieczeństwa i zasadności jej działania.

Zdecydowanie badania naukowe to prawdopodobieństwo zwiększają na korzyść pacjenta.

Dlatego oczywistym jest, że powinniśmy badać. Wszyscy? Nie, od tego są naukowcy w afiliowanych ośrodkach. Dlatego badań stricte osteopatycznych jest zdecydowanie mniej niż pozostałych.

Tworzone są one m.in. na potrzeby prac dyplomowych i nigdzie nie są publikowane – właśnie ze względu na brak afiliacji autorów. Te, które ujrzały światło dzienne w postaci publikacji są zamieszczane w czasopismach branżowych i udostępniane w bazach naukowych.

Punktowane czasopisma branżowe:

  • International Journal of Osteopathic Medicine
  • Journal of The American Osteopathic Association
  • Osteopathic Family Physician

Oprócz tego można znaleźć szeregi publikacji w bazach naukowych wpisując frazy takie jak osteopathic manual therapy (OMT), visceral therapy, osteopathic medicine, itp.

Można oczywiście poddać pod wątpliwość jakość wielu badań, dobór narzędzi, ale jest to powszechne zjawisko i nie dotyczy wyłącznie badań z zakresu osteopatii.

Mam wrażenie, że zacieranie się granic działania i rozumienia ciała między osteopatami,
a terapeutami manualnymi okraszone przerostem ego niektórych powoduje niepotrzebne tarcia i rozłamy.

Z drugiej strony różnice podejść są absolutnie konieczne, bo daje to komplementarność podejścia. Jeżeli bowiem mój pacjent będzie potrzebował odpowiedniego treningu czy ćwiczeń albo konkretnego działania ze względu na specyfikę np. sportową
z pewnością będę szukał współpracy w terapii z kimś kto lepiej zna się na danej działce leczenia niż ja.

Często porusza się jako koronną różnicę podejście już bardziej na polu technicznym między osteopatami, a terapeutami manualnymi. Zdolność do palpacyjnego czucia wszystkiego w ciele, leczenia na odległość, używania jakiejś formy nieokreślonej energii, chirurgia aury, itp.

Zarówno znana mi zdecydowana większość osteopatów zachodnich, część moich koleżanek i kolegów, a na pewno kadra instruktorów szkół osteopatii w których uczę odcina się od takich praktyk.

Z resztą są to działania, które zagościły na rynku mając inny rodowód, a znajdując jedynie podatny grunt do rozkwitania z niezrozumiałego dla mnie powodu.

Takie sytuacje powodują niejednokrotnie powstanie realnego niebezpieczeństwa w postaci nadinterpretacji lub co gorsza pominięcia sytuacji zagrażającej życiu pacjenta.

Znane są przypadki pominięcia objawów poważnej choroby

i nieskonsultowania pacjenta z lekarzem,a podjęcia działań lekko mówiąc ezoterycznych, które opóźniły diagnozę lekarską i przyczyniły się do śmierci pacjenta.

Jest to oczywiście spotykane w innych zawodach medycznych i paramedycznych.

Kwestie te jednak poruszyłem wydaje mi się dokładnie podczas spotkania z Joasią.

Pojawiło się także pytanie o sytuację, w której osteopata polecił zaprzestanie terapii fizjoterapeutycznej NDT Bobath u dziecka z MPDZ. Przekonywał, że on jest w stanie zapewnić dziecku pełen profil terapeutyczny.

Jeżeli miał w swym arsenale umiejętności posługiwania się wyżej wymienioną metodą lub podobną to może i tak, ale jeżeli nie, to jest to wg mnie błąd w sztuce.

Sam byłem w podobnej sytuacji, ale odwrotnie przeze mnie rozwiązanej. Mama 11-letniego chłopca z MPDZ szukała terapeuty na portalu społecznościowym. Tak się złożyło, że moje nazwisko padło jako polecenie parę razy. Od razu napisałem w odpowiedzi na post, że absolutnie uważam całkowite pierwszeństwo metod takich jak NDT w takiej sytuacji. Że ja oczywiście mogę pomóc przyczyniając się do poprawy elastyczności tkanek i dając formę wsparcia specjalistce NDT. Do tej pory współpracujemy w świetnej komitywie J

Uważam, że osteopatia nie jest najlepsza na wszystko.

Ma swoje ograniczenia i że absolutnie należy współpracować ze specjalistami konkretnych metod zwłaszcza w kontekście zmian neurologicznych CUN (od udaru i wylewu, aż do właśnie MPDZ)

Mam nadzieję, że troszkę naświetliłem to, o czym mówiłem podczas live’a.

Do zobaczenia. Piona.

Dziękuję Ci za poświęcony czas jak i obejrzenie filmów. Proszę Cię skomentuj co na ten temat myślisz. Jeśli będziesz miał jakiekolwiek pytania, to zapraszam Cię do ich zadawania.

Podoba Ci się to co piszę, to kliknij proszę “Lubię to oraz zapisz się na mój newsletter.

Nie zapomnij za subskrybować podcastu Fizjopozytywnie o zdorwiu [podcast o fizjoterapii]

Lub po prostu zajrzyj na stronkę i zobacz Podcast o fizjoterapii

Osteopatia i EBM.

Jeżeli nie chcesz przegapić rewelacyjnych treści związanych z nowymi wywiadami, trzy dniówkami dołącz do mnie zostawiając adres email: Tak chcę i nie mogę przegapić rewelacyjnych treści:)

Dołącz do mnie na Instagramie

Osteopatia i EBM.

Osteopatia i EBM. 
joanna tokarska fizjopozytywna, królowa fizjoterapiipierwszy podcast o fizjoterapii w polsce, fizjo-podcast joannatokarska.pl

© 2020 Joanna Tokarska

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *